Według Matthew Arnolda (1869) "„Duch ludzi Zachodu, składa się nie z jednej, ale z dwóch części, hebrajskiej oraz helleńskiej". Niestety duch "helleński", pod wpływem "amerykanizmu" zaginął

 

Helleniści” i „hebraiści” Matthew Arnolda (1869) revisited w 2022 roku

Część Pierwsza (z 3):

Doprecyzowanie przeciwieństwa pojęć „helleńskiej” i „hebrajskiej” kultury

1. Stosunek „hellenistów” do zmian zachodzących w obecnym świecie

W sposób maksymalnie skrótowy, ubiegłowieczne opinie na powyższy, obecnie pracowicie „zapominany” w państwach pod zarządem USA temat, przedstawiła Clare Cavanagh, północno-amerykańska specjalistka w szczególności od kultury słowiańskiej, w książce pod wskazanym poniżej tytułem:


W Polsce, głównie „przedwrześniowej”, była znana książka wskazanego powyżej Tadeusza (Faddei) Zielińskiego „Hellenizm a Judaizm”, wydana w 1927 roku. Na jej powtórne wydanie nad Wisłą trzeba było czekać aż do roku 2001. Jak mi mówili moi koledzy, filozofowie nauki z Krakowa, moja krótka, spisana w roku 1995, broszura „Wojna Bogów– Helios i Światowid kontra Jahwe i Hefajstos”, w swej zasadniczej idei pokrywa się z obserwacją Zielińskiego, iż „Kultura (i ustrój społeczny) starożytnego Izraela były dokładnym przeciwieństwem (kultury i ustroju) Hellady”. Przy czym Arnold, w swej „Kulturze i anarchii” z przed z górą 150 laty, wskazał na differentia specifica między tymi antyczno-nowoczesnymi kulturami: „Duch ludzki, a w szczególności duch ludzi Zachodu, składa się nie z jednej, ale z dwóch części, hebrajskiej oraz helleńskiej. Ideą rządzącą w hellenizmie jest spontaniczność świadomości, natomiast w hebraizmie jest jej usztywnienie”. I co więcej:

(…) Hellenizm należy do tradycji kultury greckiej, oznacza on rozum i intelekt wolny odporny na hipokryzję i przesądy, połączony z wyobraźnią i emocją, otwarty na wszelką doskonałość przeszłą, aktualną i przyszłą. Jest to intelekt giętki i zdolny do autokorekty, wróg fanatyzmu, sztywności i jednostronności. Jest to strumień myśli o wszystkim, uczenie się perfekcji, jest to siła która zezwala nam widzieć jak rzeczy wyglądają naprawdę Stąd też kultura jest w znacznym stopniu helleńska.

Takich PIĘKNYCH – w moim prywatnym zrozumieniu – cech nie posiada umysłowość określana do niedawna jako „burżuazyjna”, wykształcona szczególnie w wiktoriańskiej Anglii XIX wieku .Według Arnolda „Hebraizacja oznacza poświęcenie wszelkich innych aspektów naszego bytu jego stronie religijnej … prowadzi ona do pokręconego (twisted) wzrostu naszej strony religijnej, a zatem do utraty dążenia do doskonałości.

Jak zauważył to Milton Himmelfarb, autor artykułu „Hellenizm i Hebraizm dzisiaj” (Commentary, 7/1969): „Co uderzało wielu Żydów w tych Arnolda opisach hebraizmu to fakt, że on bynajmniej nie mówił i nie zajmował się ani Żydami ani ich religią. (…) On definiował ducha, jak go rozumiał, sekciarskiego protestantyzmu dziewiętnastowiecznej Anglii. Jego hebraizm wskazywał na sekciarską protestancką bibliolatrię – doktrynę „otwartej Biblii”, która została doprowadzona do demokratycznej krańcowości, według której każdy mógł czytać Biblię i każdy ją mógł zrozumieć.” (…)

By uwypuklić różnicę między tymi kulturami, Himmelfarb przypomniał zabawne porównanie, pochodzące od wczesnogreckiego poety Archilocha „Lis zna wiele rzeczy, ale jeż zna Jedną Wielką Rzecz, Hellenizm to lis, a Hebraizm to jeż”. Przy czym oczywiście ta WIEKA RECZ, wokół której z zachwytem od blisko 3 tysięcy lat krzątają się ‘hebraiści’, to oczywiście Pismo zachwalane przez nich jako Święte. Jego uporczywe studia dostarczają, takim „najeżonym” wrogością do szerszego na świat spojrzenia „jeżom”, obfitej strawy – i to zarówno tej duchowej jak i tej przyziemnie cielesnej.

Co ja osobiście sądzę o tym zasadniczym przeciwieństwie?

Otóż podstawowa odmienność sposobu myślenia i reagowania na świat „hellenistów”, od tego „hebraistów”, była – i nadal jest – prostą pochodną otoczenia społecznego, w jakim są wychowywani młodzi ludzie. A zwłaszcza lektur, które młodzi zwykli czytać. Ja wychowałem się, w czasach stalinowskich, na „Mitach greckich” Parandowskiego, a w ostatniej klasie liceum miałem lekcje z „logiki”, które były skróconym wykładem podstawowych pojęć greckiej filozofii. Stąd też wkraczając w dojrzałość byłem już przekonanym „hellenistą”. Będące z ich definicji „hebrajskimi”, dogmaty oraz obrzędy kościelne mnie po prostu nudziły. (Pamiętam, że w wieku około 10 lat, gdy na lekcji religii ksiądz opowiadał nam, jako to jest dobrze być księdzem, to ja się wieczorem NAPRAWDĘ MODLIŁEM, aby nim nie zostać!)

Faktem jest, że mam coś w sobie z tego „lisa” z antycznych poematów Archilocha. Jak pamiętam w liceum a potem na pierwszym roku fizyki się zachwycałem elegancją klasycznej – a następnie i analitycznej – geometrii. A będąc „człowiekiem ruchu”, po ukończeniu fizyki na UJ, by uniknąć obowiązkowej nudy „przypisania” do jakiegoś laboratorium naukowego, rozpocząłem dodatkowe studia podyplomowe w zakresie afrykanistyki na UW. Po roku przerwy od „siedzenia” w naukach ścisłych, z życiowej konieczności powróciłem do modnej w tym czasie geofizyki. Korzystając z stypendium władz Stanu Kalifornia zrobiłem dodatkowy dyplom i zacząłem robić doktorat w tej dyscyplinie na UC Berkeley (lata 1969-72). Iw trakcie tego pobytu za Oceanem przed z górą 50 laty, nie potrafiłem się powstrzymać od dostrzeżenia, jak wyjątkowo mało estetycznie żyją tak zwani „prawdziwi Amerykanie”. Napędzany mym „instynktem lisa”,zacząłem się doszukiwać przyczyn, dla których wyhodowane za Atlantykiem umysłowe „jeże”, z których się składa ponoć aż 70 procent dorosłego amerykańskiego społeczeństwa, odruchowo odwracają wzrok od powabów szerszego na świat spojrzenia. Dlaczego u nich nastąpił prawie zupełny zanik tej wychwalanej przez Arnolda „siły która zezwala nam widzieć jak rzeczy wyglądają naprawdę”? No i zacząłem się zastanawiać skąd się biorą te NASZE – tj. przynajmniej moje – odruchy, by gonić za rzeczami, które w naszym odczuciu zdają się być PIĘKNE i unikać tych, które u nas wzbudzają ODRAZĘ?

Otóż z okresu mej późnej młodości zapamiętałem, decydujący dla mej przyszłej kariery (?) moment, kiedy to pochłonięty pracą nad przygotowaniem dysertacji magisterskiej z fizyki ciała stałego, wybrałem się w grudniu 1964 z kolegami grotołazami z Krakowa, odkopywać zasypane śniegiem wejście do jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach Zachodnich. Była fatalna pogoda i mgła uniemożliwiła nam zlokalizowanie jego miejsca. Gdy wracaliśmy z górnego piętra doliny Małej Łąki, zniechęceni naszymi nieskutecznymi poszukiwaniami, nagle mgła ustąpiła i obok nas wyłoniła się wspaniale ośnieżona Wielka Turnia, a po drugiej stronie doliny ukazało się urwisko Mnicha Małołąckiego. Ta nagle odsłonięta sceneria była tak urzekająca, że odruchowo zacząłem myśleć, że ten mój „społecznie wymuszony” obowiązek robienia kariery fizyka to strata czasu, marnowanie życia – zwłaszcza że znałem negatywną opinię mego ojca, zacnego profesora geochemii, na temat ograniczeń poznawczych związanych z życiem naukowca.

Tego typu „oczarowania Przyrodą, nie ulepszoną ludzką ręką” nie są całkowicie marginalne i jednostkowe. Kilkanaście lat temu czytałem książkę “Góral z Wilna” autorstwa mego nieco starszego kolegi Włodka Cywińskiego, absolwenta Wydziału Elektroniki Uniwersytetu Gdańskiego .Decydującym momentem, który przyczynił się do jego nie-inżynierskiej DOROSŁEJ kariery przewodnika tatrzańskiego i ratownika TOPR, była wycieczka, jeszcze z rodzicami w wieku lat 17, na Babią Górę (1725 m) w Beskidach. Z niej to zobaczył, po raz pierwszy Tatry. Jak wspominał w swej autobiografii, ten widok to była dlań MAGICZNA siła, które wyznaczyła dalszy przebieg jego życia po ukończeniu studiów elektroniki. (Włodek zginął, wspinając się „solo” w Tatrach Słowackich w wieku lat 74.)

I trzeba tu od razu podkreślić. Ta siła, oddziałująca na „ludzi gór” miała/ma ZOOLOGICZNY charakter, wyraźnie się manifestujący także i u innych zwierząt. Pamiętam jak z kilkanaście lat temu dojeżdżaliśmy samochodem do rozsłonecznionego lasu w pobliżu przełęczy Knurowskiej w Gorcach, to towarzyszący nam pies „lobo” (rasy ‘skundlony malamut’) zaczął z podniecenia piszczeć domagając się jak najszybszego z samochodu uwolnienia. A kiedy się z niego, na przełęczy nareszcie wyrwał, to natychmiast zniknął w tym CZAROWNYM dla niego lesie – i całe pół godziny to trwało zanim z niego, zmęczony i szczęśliwy, do nas powrócił.

Filozofowie ateńscy z kręgu Platona mieli nazwę na takie spontaniczne, ludzko-zwierzęce zachowania się. Kojarzyli je z bogo-człowiekiem Erosem, który „goni za tym, co piękne i co dobre, odważny, zuch, tęgi myśliwy”. Tego EROSA ze spisanej prawie 2400 lat temu „Uczty” Platona, cechuje wywodzący się z jego, jak najbardziej „zwierzęcego” seksualizmu, pociąg do PIĘKNA.I spontanicznie wynikający z tego pożądania wysiłek możliwie najprecyzyjniejszego rozpoznawania otaczającego go świata. Z tego „zoologicznego” powodu, u aktywnych poznawczo ludzi doskonali się ROZUM, najcenniejszy organ, który pełnię swych możliwości osiąga dopiero w naszym wieku dorosłym. Stąd i ten helleński EROS, to wspólne całej żywinie (zoon) POŻĄDANIE – zwane miłością – PIĘKNA, a zatem i wyczuwalnego dojrzałym rozumem DOBRA, wyobrażanego sobie w jak najbardziej obiektywnej, zdepersonalizowanej już formie.

(Nie tak dawno, zachwycony pięknem pokrytej wiosennymi krokusami łąki w Tatrach, zastanawiałem się, że przecież te krokusy z SAMEJ ICH NATURY do pięknego swego wyglądu dążą, radując swym widokiem dusze nie tylko turystów ale i lokalnych owadów. Zachęcone pociągającym je widokiem, przysiadają one na tych kwiatach, pożywiając się wydzielanym przez nie nektarem. A przy okazji przenoszą na inne krokusy ich pollen-pyłek. Przez co ułatwiają wymianę i „naprawę” genów tej rośliny. Co automatycznie prowadzi do jej samorzutnego „ulepszania się” z czasem.)

Opuśćmy chwilowo wzmiankowany proces samorzutnego odradzania się genetycznego flory. Przejdźmy do podobnej działalności ssaków naczelnych, zwanych ludźmi. zachowanych śladów literackich poczynań ateńskich filozofów wynika, że starali się oni, na przekór wszelkim materialnym ograniczeniom ich bytu, tak konstruować otaczające ich, społeczne otoczenie, aby było ono HARMONIJNIE powiązane z otaczającą ich Przyrodą, zwłaszcza tą ożywioną. Jak zauważył to, w dialogu „Państwo”, ojciec FILOZOFII POLITYCZNEJ Platon, ideałem polis (gr. πόλεις ) jest rodzaj Wspólnoty (Komuny!) Bogów, Ludzi i Przyrody.

2. Judaizm to POTWORNA RELIGIA, która nie powinna istnieć”

(John Strugnell, wieloletni kierownik Międzynarodowej Komisji odczytującej hebrajskie Rękopisy znalezione w Qumran nad Morzem Martwym, w wywiadzie udzielonym izraelskiemu dziennikowi „Haaertz” w 1990 roku)

W odróżnieniu od obecnie intensywnie zapominanego HELLENIZMU, którym Matthew Arnold się zachwycał w połowie wieku XIX, w naśladujących Stany Zjednoczone A.P., społeczeństwach Zachodu rozkwita HEBRAIZM będący, według Karola Marksa (1844), ewidentną ASPOŁECZNĄ ideologią. Jak podkreślam to w pamflecie z 2021 r. „Midrasz „Lucyfera” o Stworzeniu Boga Izraela”, ta „nowo-antyczna” ideologia odradza się na „pożywce duchowej” w formie ‘Pisma od Boga’, skompilowanego blisko 3 tysiące lat temu, przez kapłanów wczesnego Izraela. Według wzmiankowanego K. Marksa, nowocześni „hebraiści” byli – i nadal są – prawie ślepymi czcicielami antycznego boga BOGACENIA SIĘ (Mamona), którzy swą działalnością w świecie stwarzają B(R)ŻYDOTĘ – a zatem i w miarę obiektywne ZŁO, które zaczyna nas, ze wszech stron, przytłaczać.

Bardzo łatwo jest wskazać na wyjątkowo WSTRĘTNY przykład, na jakiej to Zasadzie (Nie)Poznania zostały zbudowane kolejne Cywilizacje o charakterze „hebraistycznym”. Jest nim „ofiara sakralna”, złożona przy okazji otrzymania przez Mojżesza, pod górą Synaj, sławnych Kamiennych Tablic „były (one) dziełem Bożym, a pismo na nich było pismem Boga

Oto opis tej Wspaniałości Bożej zachowany w Księdze Wyjścia, rozdział 32:

Zatrzymał się Mojżesz w bramie obozu i zawołał : « Kto jest za Panem , do mnie !» A wówczas przyłączyli się do niego wszyscy synowie Lewiego . I rzekł do nich : « Tak mówi Pan , Bóg Izraela : ” Każdy z was niech przypasze miecz do boku . Przejdźcie tam i z powrotem od jednej bramy w obozie do drugiej i zabijajcie : kto swego brata , kto swego przyjaciela , kto swego krewnego”». Synowie Lewiego uczynili według rozkazu Mojżesza , i zabito w tym dniu około trzech tysięcy mężów . Mojżesz powiedział wówczas do nich : « Poświęciliście ręce dla Pana , ponieważ każdy z was był przeciw swojemu synowi , przeciw swemu bratu . Oby Pan użyczył wam dzisiaj błogosławieństwa !»

Co więcej, z tejże Księgi Wyjścia się dowiadujemy, że Bóg nieźle ‘wyekwipował’ opuszczających Egipt Hebrajczyków: Sprawię też, że Egipcjanie okażą życzliwość ludowi temu, tak iż nie pójdziecie z niczym, gdy będziecie wychodzić. Każda bowiem kobieta pożyczy od swojej sąsiadki i od pani domu swego srebrnych i złotych naczyń oraz szat. Nałożycie to na synów i córki wasze i złupicie Egipcjan». (Wj 3:21) Tak, że uciekinierzy z Egiptu mieli z czym dotrzeć „do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód, (by zająć) miejsce Kananejczyka, Chetyty, Amoryty, Peryzzyty, Chiwwity i Jebusyty.” (Wj. 3:8).

Czyli w hebrajskiej Biblii mamy RELIGIJNĄ apoteozę nie tylko OB(R)ŻYDLIWYCH MORDÓW swych braci oraz przyjaciół przez „błogosławionych bogiem” Lewitów, ale także wychwalanie EKSTERMINACJI plemion stojących na drodze Ludu Bożego „do ziemi żyznej i przestronnej, która opływa w mleko i miód”.

Jeśli zestawimy Przykazania Bożego Dekalogu „Nie Zabijaj, Nie Kradnij i Nie Pożądaj własności sąsiada twego”, z „praktycznymi zaleceniami” tegoż mojżeszowego BOGA, to nie trzeba być artilochowym „lisem” by dokonać prostego skojarzenia. Rzeczony Dekalog, zawzięcie wychwalany przez wszystkie możliwe żydo-chrześcijańskie Sekty oraz kościoły, to nic innego jak TARCZA OCHRONNA odbijająca, od obłąkanych żądzą gromadzenia bogactw hebrajskich psychopatów, wszelkie oskarżenia o wyjątkowo podłe ich się zachowania.

3. Kult Boga Izraela” to w swej istocie Kult POTWORA żyjącego dla KRADZIEŻY I MORDU, dla niepoznaki zakrytego nimbem STWÓRCY DEKALOGU

Tę perwersję poznawczą mozaizmu (pol. ‘mojżeszowactwa’) doskonale wypunktował czeski gnostyk Jan Kozák w „Kořeny indoeuropske duchovni tradice”(Praha 2014, s. 221). „judaizmie została najpełniej i najrzetelniej rozpracowana zasada podmiany, względnie wymiany, prawego na lewe, górnego na dolne, wewnętrznego na zewnętrzne, oraz uczciwego i szczerego, na podstępne i zakłamane. Przecież to sam ten temat zamiany i obrócenia wszystkiego, co jest wielkie, szlachetne i ludzkie w rzecz małą, kryminalną i grzeszną, stał się proklamowanym i wszędzie uwielbionym „uświęconym” principium, tak że daje się go dobrze studiować.”

Powyższy program odwracania „do góry nogami” podstawowych pojęć z zakresu nie tylko etyki, za sprawą „największego z apostołów”, znanego jako św. Paweł, został skutecznie przeszczepiony do Testamentu NOWEGO. By zacytować, w nieco tylko dosadniejszym ich sformułowaniu, wersety 27-27, kończące rozdział 1 „1 Listu do Koryntian”: „Bóg wyróżnił słabo widzących, aby tych dalekowzrocznych ośmieszyćwybrał tych zniewieściałych i strachliwych, aby mężnych i odważnych poniżyć, i wybrał tych z kryminalnych społecznych dołów, by głosili że TO, CO NIE JEST (ROZUMNE) WYRÓŻNIŁ BÓG, BY TO CO JEST (ROZUMNE I PIĘKNE) UNICESTWIĆ, tak by nikt nie denuncjował poczynań mojżeszowego BOGA GRABIEŻY I MORDU.

Otóż jak się czyta, w oryginale, powyższe zapewnienie, to niejako automatycznie przychodzi na myśl skojarzenie, że ktoś twierdzący z dumą iż jego „bóg” preferuje LOGOS (przesłanie) proroków głoszących to CO NIE JEST, by to CO JEST (w rzeczywistości) UNICESTWIĆ, jest po prostu wyznawcą „boga” (bogini?), z grecka zwanej HIPOKRYZJĄ. Co więcej, to swe UDAWANIE, iż się jest „wybranym przez boga” apostołem zwalczającego obłudę żydowskiego kleru Jezusa z Nazaretu, rzeczony Szaweł alias Paweł  doprowadził do pewnego rodzaju Perfekcji. Zrobił to, zapewniając czytelników „Listu do Galatian”, iż upodobało się Bogu (Udawaczy) by mnie sobie obrać, zanim się urodziłem i powołać przez łaskę swoją, żeby objawić mi Syna swego”. No i dzięki takiemu hucpiarskiemu zagraniu (postulowane “wybraństwo” przez Boga już w stadium embrionalnym!), dzięki wsparciu z ukrycia jego działalności “literackiej”  przez mafię kapłana Gamaliela,, udało się z czasem wprowadzić, powyższy program „wychowawczej” OBŁUDY judaistów, do powstających kościołów i sekt. Za wyjątkiem mających czelność kwestionować mądrość Szawła alias Pawła nestorian, a następnie inspirowanych nimi mahometan.

Na tej postawie możemy dokonać ścisłego rozdziału między HELLEŃSKIM kultem EROSA, stymulującego w szczególności ludzi, by dokładali wysiłków by „widzieć jak rzeczy wyglądają naprawdę” i HEBRAJSKIM kultem OBŁUDY BOGA JAHWE, będącego rodzajem umysłowej CHIMERY, nie pozwalającej zwykłym śmiertelnikom się zorientować, w uścisku jakiego to, zmontowanego przez antycznych Mędrców Syjonu POTWORA, się oni znaleźli.
O współczesnych NAUKOWYCH Czcicielach Boga (Bogini?) HIPOKRYZJI, którzy „przejęli Klucze Poznania Świątyni Nauk o Życiu, sami do niej nie weszli i innym wejść nie dają” (Łk 11: 52),powiemy więcej w kolejnych częściach tego krótkiego eseju, spisanego z okazji osiągnięcia przeze mnie wieku lat 80, czyli wieku odejścia ze świata Platona oraz Buddy.

Koniec Części Pierwszej (z 3)

W najbliższym czasie postaram się opublikować:

Część Druga (z 3):

Przypomnienie, jak Czciciele HEBRAJSKIEGO BOGA OBŁUDY zadusili, w naukach o Życiu, znajomość Podstawowych Jakościowych Praw Zachowania Się ZOON – czyli istot ożywionych
oraz

Część trzecia:

DZIURA W MÓZGACH „zhebraizowanych” mas uczonych, negujących istnienie genetycznego „zapamiętywania” odruchów warunkowychi tragiczne skutki tego bio-zjawiska w zachowaniu się zuniformizowanego „czlowiekowiska”

Szczegółowym PODKŁADEM POZNAWCZYM, pomocnym w zrozumieniu cz. 2 oraz 3, może być lektura rozdziału 8 mej pracy doktorskiej na UŚ w r. 2002/3, zatytułowanego "Konstruktywizm genetyczny Piageta vs. “przednarodzeniowy inneizm” odruchów warunkowych Chomsky’ego"

- http://markglogg.eu/?p=3495


Ot, i NESTORIAŃSKA SWASTYKA eksponowana wielkiej wazie, uświetniającej przedwczorajsze spotkanie ministra FR Ławrowa z jego ministerialnym odpowiednikiem w Mongolii: